sobota, 29 listopada 2014

Rozdział 13 :)

Nastał chłodny poranek , była 8:00 rano . Jak na jesienną pogodę było pięknie . Wszystko działo się od początku . Każdego trapiły zimowe okna transferowe . Na szczęście trener Borussi , Jurgen , mógł spać spokojnie . Chociaż los , lubi płatać niespodzianki . Żaden z chłopaków nie miał zamiaru zmienić barwy , pracowali intensywnie aby sięgnąć po tytuł Mistrza . Wszystko wychodziła bardzo dobrze .
Mistrzom Borussi nie śpieszyło się na treningi , zrobili sobie dzień wolny . Mats z Cathy na zakupach , Roman z Lisą na rowerach , Lewy z Olą poranne biegi , a reszta? Marco zawsze twierdził , że jest leniwy , właściwie jego koledzy to podtwierdzali . Ale podejdźmy do tego błachliwie .
Ewelina była zrobić zakupy na obiad , ponieważ co jakiś weekend cała drużyna spotykała się razem u kogoś na obiedzie . Tym razem przypadło na Marco i Ewelinę. W rękach trzymała pełno siatek , a Marco brak . Była nieco zdenerwowana , wiedziała dobrze, że może coś mu wypadło . Nie miała na kogo liczyć , więc sama pojechała do domu . Kiedy przyjechała , samochód Marco stał przed domem . Chciała wejść do domu , ale o dziwo drzwi były zamknięte . Ku jej zdziwieniu słychać było jakieś krzyki . Wyciągnęła klucz i otworzyła drzwi , następnie weszła do środka . Kiedy zobaczyła to,co tam się dzieje myślała że ich wszystkich powystrzela .
- No ku*wa ! Jak to mogło nie wejść ?! Widziałeś to ? - krzyczał Marco .
Cała śmietanka towarzystwa blondyna przesiadywała w domu grając w fifę .
Paluszki , chipsy walały się po podłodze .
- Jest !! Ku*wa ! Jest !
- Eee , spadaj , już nigdy więcej z tobą nie zagram - odparł Łukasz .
- No co ty , walczyłeś do końca . Jestem z ciebie taki dumny .
-Spadaj .
-To kto następny ? - zapytał Marco .
Ewelina stanęła przed TV , wszyscy unieśli na nią wzrok .
- Po prostu nie wierze .... - mówiła - Jak tu wygląda ...
- Oddychaj spokojnie , mu to posprzątamy ... - ciągnął Marco.
- Won mi stąd , wszyscy .
- Ej , spokojnie no . - powiedział Marco .
- Spokojnie ? Dzisiaj u nas obiad , taki burdel i mam być spokojna ?
- Nie przesadzaj , nie jest tak źle  - powiedział Auba .
- Won , widzimy się na obiedzie .
Ewelinie nie było do żartu , ale chłopacy zrozumieli to żartobliwie , może i dobrze .
- Ej , uspokój się . Narobiłaś mi siary , poczułem się jak dziecko . - mówił Marco
- Ty też .
- Ale co ?
- Wypad - mówiła Ewelina .
- Nie , nie zrobisz mi tego . - uśmiechnął się Reus .
- Ostatni raz mówię , widzimy się na obiedzie . - wskazała w stronę drzwi .
Marco nie miał wyboru , westchnął i wyszedł . Dziewczyna spojrzała na salon i zaczęła sprzątać .

*Mario.
Kiedy po rozrubie w domu Marco , przyjechaliśmy do miejsca zamieszkania Łukasza . Weszliśmy , w domu pachniało świeżutką kawą z ekspressu . Śniadanie było na stole .
- Cześć kochanie - powiedział Piszczek .
- A gdzie was tak z rana wywiało ? - zapytała Ewa .
- Mieliśmy sprawę do załatwienia . - odpowiedział Łukasz .
- Ja wolę żebyście obydwoje się w żadne ważne sprawy nie wtrącali .
-Spokojnie , my to nie małe dzieci - odpowiedziałem
- No , po tobie można się wszystkiego spodziewać - powiedział Piszczek .
- Czego niby ?
- Zapomniałeś już co było wczoraj ? Dziwię się , że jeszcze Cię nie zaczęła szukać .
- Oj przestańcie - mówiła Ewa .
- Według mnie to była dobra decyzja .
- Taa . Jak Natalia przyleciała z płaczem , to myślałem , że pojadę do ciebie i Cię zabije . - mówił .
- Łukasz ... - powiedziała Ewa .
- Dobra , dobra . Na szczęście już wszystko jest wyjaśnione . Tylko ty pewnie jeszcze oberwiesz . - odparł Łukasz spoglądając na Mario .
-Wiem , tego boję się najbardziej .
- Myślisz , że twoja matka będzie spokojna ?
- Coś ty , ona ją uwielbiała ...  W ogóle szkoda mi na to słów ...
- Jedźcie śniadanie , puki kawa ciepła - powiedziała Ewa .
- Natalia jeszcze śpi ? - zapytałem .
- Chyba tak , zresztą idź ją obudzić . - odpowiedziała brunetka .
Poszedłem na górę , Natalia tak słodko spała , położyłem się koło niej .
- Wstawaj blondyneczko . - mówiłem jej na ucho .
Zaczęła się uśmiechać .
- Się nie śmiej tylko wstawaj , śniadanie czeka - powiedziałem .
- Nie masz talentu do budzenia kobiet - odpowiedziała z uśmiechem .
- Dla Ciebie się nauczę .
- Ok , będę na to czekać .
- Wstawaj , wstawaj .
- Zaraz przyjdę .
Natalia ubrała się i zeszła na dół .
- No witam panią - powiedział Łukasz .
- Dzień dobry - odpowiedziała .
- Siadaj , bo jajecznica zaraz będzie zimna - powiedziała Ewa .
Wszyscy zaczęliśmy jeść , po chwili odezwał się Łukasz .
- Mówiłaś rano , że nie masz już jajek .
- No ale znalazłam - odpowiedziała Ewa .
- Ciekawe skąd je wzięłaś - Łukasz namiętnie patrzył na Ewę .
 Zacząłem kaszleć i  się śmiać .
- Spadaj - odparła Ewa .
Łukasz też zaczął "rechotać'
- Wiecie co , straciłam apetyt - odparła Natalia - Smacznego - uśmiechnęła się
- Przestań , żartowałem tylko - mówił Piszczek .
- Sam to jedz .
- Przestańcie - powiedziałem

*Mats .
Spacerowaliśmy sobie po parku , razem z Cathy rozmawialiśmy o swojej przyszłości . Granie w Borussi było dla mnie wielką przyjemnością , Cathy dobrze czuła się w Dortmundzie . Nie chcieliśmy tego zmieniać.
- I pomyśleć , że to już jesień , a taka piękna pogoda . - mówiła .
- Raz dwa zleci się do lata .
- Taa . Ciekawe czy ten sławny bocian zawita u nas na to lato ... - odpowiedziała .
Spojrzałem się na nią , czy ona miała zamiar powiedzieć mi , że jest w ciąży ? Chyba się przesłyszałem .
- Ty jesteś w ciąży ?! - zapytałem .
Ona nic nie odpowiedziała tylko się uśmiechnęła i pocałowała mnie .
- Będziemy mieć dziecko?
- Tak , Mats , będziesz tatusiem - odpowiedziała .
- Jesstt ! Będę tatą , słyszycie ! Jest ! - zacząłem drzeć się jak głupi , wszyscy ludzie którzy tamtędy przechodzili byli przez mnie zaczepiani , każdemu to mówiłem . Inni pewnie pomyśleli sobie "CO ZA DEBIL" , ale taka była rzeczywistość - nie mogłem powstrzymać swoich emocji .

*Robert.
Wróciliśmy spóźnieni do domu , za godzinę byliśmy umówieni na obiad u Marco i Eweliny .
Szybko wzięliśmy kąpiel i zaczęliśmy szykować się na wyjście . Ola założyła sukienkę , w której wyglądała zabójczo , oczywiście jak dla mnie . Za 15 , 2 wyjechaliśmy . Po tych 15 minutach byliśmy na miejscu , co później okazało się po wejściu do ich domu , byliśmy pierwsi .
- A Marco nie ma ? - zapytałem
- Dostał karę . - zaśmiała się Ewelina .
- Za co ty go tak każesz , jak dzieciaka ?
- Nabroił , więc musiał opuścić ten dom .
- Wyrzuciłaś go ?!
- Na chwilkę , zaraz przyjdzie .
- Ooo proszę , o wilku mowa - powiedziała Ola .
Marco wszedł do domu z kwiatami w ręku , podszedł do Eweliny .
- Przepraszam mamusiu , że zaprosiłem kumpli bez pozwolenia i o tak wczesnej porze . Plosie . - powiedział.
Razem z Olą zacząłem się śmiać .
- A spadaj - powiedziała Ewelina śmiejąc się i lekko uderzając Marco kwiatami .
- Masz za swoje co ? - zapytałem Marco.
- Nie było aż tak źle jak myślałem , siadajcie . - odpowiedział .
Po chwili przyszli następni , następni i następni , aż w końcu byliśmy w naszym "rodzinnym" gronie .
- Przeżyłeś - zapytał Auba, Marco.
- Jakoś mi się udało , siedziałem na tej ławce jak jakiś żul , niektórzy pewnie uznali że jestem bezdomny . - śmiał się .
- Było trzeba iść do przytułku na te parę godzin - odparł Marcel .
- Taki mądry , za tydzień u ciebie , na pewno przyjdę .
- Będziemy grać w piwnicy , tam przynajmniej niczego nie rozwalisz .
- Tylko weź tam napal , bo nie chcę mieć sztywnych palców .
- Nie ma sprawy , ale proszę Cię weź swój dżojstick , bo nie chce 5 razy jeździć do sklepu po nowy .
- To nie moja wina , że się tak stresuje .
Wszyscy zaczęli się śmiać . Atmosfera nigdy nie była tak przyjemna , zawsze ktoś zaczął coś sobie wypominać . Wino do obiadu było wyśmienite , Erik twierdził że Marco pędził je całą noc , ale nikt nie wierzył w te jego talenty .
- Masz może coś grubszego do jedzenia ?- zapytał Marco , Ewelinę .
- Nie , nie mam . Ci tylko dać te frytki , hamburgery z Maka i będziesz zadowolony . - odpowiedziała .
- Taa . A na drugi dzień nie będzie mógł się podnieść - mówił Miki .
- Przynajmniej z Mitchem będziemy mieli zmiennika , będziesz tak nabuzowany ze zajmniesz całą bramkę - śmiał się Roman , a my razem z nim .
- Ale Ewelina będzie miała ze mnie pożytek - odparł Marco.
- Niby jaki ? - zapytał Mario .
- No będzie musiała na mnie trochę poskakać , żebym się spłaszczył - tym tekstem Marco dobił nas wszystkich , Sokratis , aż płakał ze śmiechu .
- Spadaj zboczeńcu - odparła Ewelina .
Po dwóch godzinach nasz "rodzinny" obiad się zakończył  .

*Mario .
Jechałem odwieźć Natalię do domu Piszczków .
- Nie idziesz do środka ? - zapytała
- Muszę wziąć parę rzeczy od siebie .
- Okey . To jedź .
Pojechałem do domu nawet nie wiedząc co mnie tam czeka . Po paru minutach byłem na miejscu , wszedłem do domu , po chwili rozległ się głos .
- Gdzieś ty był ?! Jak mogłeś to zrobić - była to moja matka , ona nigdy nie dawała za wygraną .
- Czego ty ode mnie chcesz do jasnej cholery ?!
- Zostawiłeś tak Ann przed ołtarzem , potem te wszystkie szopki , co Ci tak odbiło .!
- Zrobiłem dobrze , nie będziesz mi rozkazywać co mam robić .
Moja matka nie wytrzymała napięcia i dała mi z "liścia" prosto w łeb .
- Nie tak Cię wychowałam , masz to wszystko odkręcić , rozumiesz ?!
- Nie będziesz mi z życia robić meksykańskiego filmy , wynoś się stąd , już !
Sam tego nie wytrzymałem , to wszystko zaczęło mnie przerastać . Ale czy to jest już koniec , czy czeka mnie coś jeszcze ?











_________________________________________________________
Mam nadzieję , że rozdział się podoba :)
Pozdrawiam :*


wtorek, 11 listopada 2014

Rozdział 12 :)

*Natalia .
Moje życie obróciło się o 90 stopni . Wciąż myślałam o tym co stało się wczoraj . Myślałam , że Mario to będzie właśnie ten , na całe życie . Widocznie bardzo się pomyliłam , chciałam jak najprędzej powrócić do Polski , bo w Dortmundzie moje życie straciło sens . Musiałam natychmiast porozmawiać z Łukaszem .
-Łukasz ? - zapytałam .
-Tak ?
-Możemy porozmawiać ?
-Jasne . O czym ? - zapytał zaniepokojony .
- Wiesz , to wszystko tak nagle się zmieniło i ...  i ... .
- Co ?
- Chciała bym wrócić do Polski ... - zwiesiłam głowę .
Piszczek nie wiedział co ma powiedzieć , tylko mnie przytulił .
-Pozwolisz mi prawda ? - zapytałam .
- Jesteś już dorosła , wiesz co robisz ... to twoja decyzja .
- Wole się upewnić , zanim znowu zrobię coś głupiego .
- Nic takiego nie zrobiłaś .
- Jak nie , jak  tak . Uprzedzałeś mnie przed Mario , a ja nie posłuchałam - zaczęłam ryczeć.
Łukasz przytulił mnie .
- Cichoo . Nie wracajmy do tego .
-Wiesz co , pójdę się przejść .
-Mam iść z tobą ? - zapytał .
-Nie , chcę pobyć trochę sama .

*Mario .
To już dzisiaj , dzień który całkiem zmieni moje życie . Ale czy napewno ? Dręczyło mnie to cały czas . Ciągle w myślach wracałem do sytuacji , w której to wszystko się wydało . Nadal coś czuje do Natalii , ale już za późno . Idą przez park , przypominałem sobie wszystkie chwile spędzone razem , a w szczególności tą namiętną pierwszą noc , ciągle miałem przed sobą ten obraz . Po chwili zauważyłem dziewczynę , musiałem do niej podejść .
- Natalia ... - złapałem ją za rękę .
Dziewczyna poniosła wzrok , głęboko spojrzała mi się w oczy , szarpnęła swoją rękę i szła dalej .
- Zaczekaj , chcę Ci to wszystko wytłumaczyć . - mówiłem .
- Nic nie musisz mi tłumaczyć .
- Zaczekaj . Daj mi chwile .
-Poświęciłam Ci już zbyt dużo czasu .
- Proszę , porozmawiaj ze mną .
- Nie mamy o czym .
- Głupio wyszło , wiem .
Blondynka zatrzymała się i spojrzała na mnie .
-Głupio ? Heh . Wiesz jak ja się poczułam ? Zresztą po co ja z tobą rozmawiam .
- Poczekaj . Naprawdę , nie mogę o tobie zapomnieć , kocham Cię ,rozumiesz ?
- Idź , bo spóźnisz się na ślub .
- Zaczekaj ... - próbowałem ją zatrzymać .
- Masz 5 minut , potem już mnie nigdy nie zobaczysz . - powiedziała twardo .
- Jak to ? Czemu ?
- Wyjeżdżam .
- Ale czemu ? Gdzie ?
-Do Polski . Już i tak zbyt wiele Ci powiedziałam .
Dziewczyna odeszła , stałem i nie mogłem w to uwierzyć .
Wróciłem do domu .
-Mario , gdzieś ty był ? - zapytała moja matka .
- Byłem się przejść .
- Szybko , idź się wykąpać . Za 3 godziny jedziemy do kościoła .

*Natalia ,
Wróciłam do domu cała zaryczana . Byłam głupia , że powiedziałam Mario , że wyjeżdżam .
Pobiegłam  do pokoju , zaczęłam się pakować . To była dobra decyzja . Łukasz stanął w drzwiach pokoju . Rzucałam moje rzeczy jak najszybciej do walizki . Zaczęłam mocniej ryczeć  . Piszczek jak zawsze próbował pocieszyć , wiedział , że nie zmienię już zdania .
- Zawiozę Cię na lotnisko - oznajmił .
Na mojej twarzy pojawił się lekki uśmiech , natomiast w oczach Łukasza - łzy .
Pożegnałam się z Ewą i Sarą .
-Mam nadzieję , że jeszcze kiedyś do nas przyjedziesz - powiedziała Ewa .
-Pewnie - odpowiedziałam .
I pojechaliśmy .

*Mario .
- To co , ubieramy się - powiedziała moja matka .
Ja tylko przytaknąłem , przestałem wierzyć w to ,że to będzie najszczęśliwszy dzień w moim życiu .
Byłem już przygotowany, została już tylko godzina .
- Wyglądasz świetnie , jestem z ciebie dumna .
Mama od tamtego czasu nie dawała mi spokoju .
- Możesz na chwilę zostawić mnie samego ? - zapytałem .
- Jasne .
Tata złapał mnie tylko za ramię , od samego początku nie przepadał za Ann , mama wręcz ją uwielbiała .
Po chwili przyjechał Marco , wszedł do pokoju razem z Fabianem .
-Młody uśmiechnij się no , niech to będzie ostatni raz przed wielką męczarnią z Ann - mówił Fabian .
- Naprawdę potrafisz pocieszyć . - odpowiedziałem .
- Co się stało ? - zapytał Marco .
-Ona wyjeżdża ... .
-Kto ?- zapytał Fabian .
- Yhh ... Natalia .
Reus z bratem Gotze spojrzeli się na siebie .
- Wiesz dokąd ? - pytał dalej blondyn .
- Z powrotem do Polski .
- I ty na to pozwolisz ? - ciągnął Fabian .
- A co mam do cholery zrobić , co ?!
- Ej , ej . Spokojnie .
- To wszystko zaczyna się robić bez sensu  ... Straciłem dziewczynę na której mi zależy .
- To po co żenisz się z Ann ? Bo matka tak chce ?
- Sam już nie wiem .
- Zostawiam was samych . A ty rób co chcesz . - powiedział Fabian .
- Co chcesz zrobić ? - zapytał Marco .
- Już nic nie zdołam . Straciłem swoją szanse .
- To był twój wybór .
- A ty mnie przed nim ostrzegałeś .... .

*Fabian .
Szedłem korytarzem , martwiłem się trochę o Mario . Idąc tak zauważyłem  otwarte drzwi jednych z pokoi . Postanowiłem to sprawdzić . Wszedłem trochę uchylając bardziej drzwi . Wszystko było jasne , gdy zobaczyłem Ann całującą się z innym chłopakiem musiałem zainterweniować .
- Co to ma być ?!- zapytałem .
- Fabian , to nie tak ... - tłumaczyła się .
- Cały czas ukrywałaś ten romans przed moim bratem ?
- Nie Fabian , to wszystko przez niego .
- Ty dziwko , jak mogłaś ?!
Chciałem jak najszybciej  wyjść  , ale koleś który z nią przebywał zaczął mi grozić .
- Jeśli coś wygadasz będzie po tobie ....

*Mario .
Cały czas rozmawiałem z Marco , chciałem to naprawić , ale nie wiedziałem jak .
- Jedź za nią , masz pół godziny - powiedział Marco , złapał mnie za ramię i wyszedł .
Spojrzałem w lustro , w jego odbiciu zauważyłem bukiet kwiatów , wziąłem go i wyszedłem z domu .
- Mario , synku , gdzie ty idziesz ? - wołała matka .
- Musze coś załatwić .
- Ale powinniśmy jechać już do kościoła ..
- To moja decyzja ty się nie wtrącaj !
Pierwszy raz odpowiedziałem tak mojej mamie , ale w końcu musiałem się przełamać . Wsiadłem do samochodu i pojechałem , miałem wielką nadzieję że zdążę . Jechałem ja wściekły , nie zwracałem uwagi na szybkość .

*Natalia .
Dojechaliśmy na miejsce , trudno mi było się z tym pogodzić .
-Zaczekasz ze mną ? - zapytałam Łukasza .
- Pewnie . - odpowiedział .
Czekaliśmy na samolot , po 15 minutach mogłam wchodzić na pokład samolotu .
Jeszcze raz przytuliłam się do Piszczka .
-Będę tęsknić - powiedział , a na mojej twarzy pojawił się uśmiech . Szłam w stronę kolejki , gdy ciągle słyszałam jak Mario wypowiada moje imię , było to coraz głośniejsze . Aż gdy ktoś złapał mnie za rękę .
Natychmiast się odwróciłam . Zobaczyłam Mario .
- Cii ... Nic nie mów . - powiedział .
-Ale ...
-Cii ... Przepraszam , za wszystko - powiedział , dał mi kwiaty i ukląkł przede mną - Wybacz mi , proszę .
Spojrzałam się na Łukasza , a on kiwnął głową że tak . Ludzie stali w kolejkach i patrzyli się na nas . Zrobiło mi się ciepło .
- Mario , ja ... ja .... nie mogę ...
- Proszę Cię , ten ostatni raz .
- A co z twoim ślubem ?
- To już nie ważne , mam Ciebie .
Nie wytrzymałam tego napięcia , przytuliłam się do Mario , a on to odwzajemnił .
- Nigdy więcej Cię tak nie skrzywdzę , obiecuje .
-Przestań - zaczęłam się śmiać .
- Chodź , jedziemy stąd .
I poszliśmy .
-Jeszcze sobie z tobą pogadam - powiedział Łukasz wskazując na Mario .
Dojechaliśmy pod dom Łukasza .
- Nie wejdziesz ?- zapytałam Mario .
- Mam jeszcze sprawę do załatwienia , będę wieczorem - pocałował mnie i pojechał .
Nie wiedziałam , że ta sprawa się tak potoczy , ale zrozumiałam , że mu zależy na mnie .

*Mario .
Pojechałem pod Kościół , byłem już spóźniony jakieś 10 minut .
- Matko święta,gdzieś ty był - mówiła mama .
- Miałem sprawę do załatwienia .
- Czemu mi to robisz ?!- podeszła Ann - Czemu sie spóźniłeś ?
- Załatwiałem coś , mówiłem .
- I mówisz to tak spokojnie ?! Jak możesz ? Gdzie idziesz ? Czekaj , powiedziałam !
- A właśnie , zapomniałem , z nami koniec .- uśmiechnąłem się .
- Co !?
- To co słyszałaś . To narazie .
- Wracaj ! Słyszałeś ! Wracaj tu natychmiast !
- Uspokój się kochana - mówiła matka .
Teraz wiem , że zrobiłem źle i jestem pewien że podjąłem właściwą decyzje . Ale nie udało by się to gdyby nie Marco .



















____________________________________________________
Hej . Przepraszam , że tak długo musieliście czekać na rozdział , który ten się do końca nie udał .
Bardzo was przepraszam . Mam nadzieję , że następne będą lepsze :)
Pozdrawiam :*